Nawiązując jeszcze do piątkowego Międzynarodowego Dnia Matki Ziemi, razem z uczniami nieco porządkowaliśmy naszą szkółkę drzew za budynkiem B oraz dosadziliśmy nowy materiał: kilkuletnie kasztanowce białe oraz właśnie wschodzące siewki lip.
Młode lipy prezentują swe ząbkowane liścienie, czyli liście zarodkowe, po czym możemy je rozpoznać. Wzdłuż alei lipowej napotkać tu i ówdzie można pojedyncze siewki ze skiełkowanych nasion, które nie zostały wygrabione, natomiast u nas za budynkiem B, gdzie celowo utrzymujemy teren w pół-dziczejącym charakterze obrodziło nimi bogato.
Rośliny zielne zostały częściowo usunięte, aby nie zagłuszały młodych drzew, natomiast warto pamiętać, że:
1) zerwanie pokrywy roślinności do zera = wyeksponowanie gleby i łatwiejsza utrata z niej wody (wzmożone parowanie!),
2) zerwanie pokrywy roślinności do zera = inicjacja procesów sukcesji, a zatem promowanie gatunków pionierskich, spośród których wiele uważamy za uporczywe (jako biologowi ciężko przechodzi przez gardło słowo „chwasty”, ale niech będzie),
3) usunięcie dzikich roślin zielnych = usunięcie kwiatów dla dzikich zapylaczy, którzy masowo zanikają współcześnie,
4) usunięcie dzikich roślin zielnych = usunięcie roślin żywicielskich dla owadów, a to pociąga za sobą mniejszą różnorodność owadów, jak i liczebność – a to z kolei jest z niekorzyścią nie tylko dla usług ekosystemowych, ale i ptaków, które za moment będą wykazywać coraz większe potrzeby na rzecz wykarmienia młodych,
5) wiele roślin zielnych jest jadalnych i nadal używanych w celu wzmocnienia organizmu, a nawet jego leczenia. We współczesnym świecie niestety nawet podstawowa wiedza w tym zakresie zanika. Pozostawienie roślin dzikich przy szkole to zatem również edukacja. Przecież właśnie teraz wszelcy miłośnicy sałatek i pesto z podagrycznika, jasnoty purpowej, bluszczyka kurdybanka i innych roślin ruszają na entuzjastyczne zbiory (psss, nie mówiąc, że można pokazać przy okacji uczniom część roślin wymaganych do zielnika).